Tuesday, July 5, 2011

witamy w ameryce

No jestesmy. Wreszcie. Kiedy taksowka z lotniska zajechala w koncu na nasza ulice zatrzymal ja potezny napis i barierka "police line - do not cross".
- "Jezu, zamordowali kogos na naszej ulicy, wiedzialam ze na Queensie tez sa wojny gangow!" - taki mniej wiecej byl tok mojego myslenia po 24 godzinach niespania. Kiedy juz taksowkarz wyrzucil nas z samochodu i odjechal z piskiem opon okazalo sie ze to nie wojna gangow, tylko dwie rodziny z sasiedztwa urzadzily sobie impreze z okazji 4 lipca. Ale byla to impreza uliczna, i objawiala sie paleniem ogniska na ulicy - tak wlasnie - OGNISKA na ULICY - oraz spozywaniem ogromnej ilosci alkoholu na schodkach wejsciowych do domu. Kiedy juz weszlismy i zabarykadowalismy sie w srodku, rozlegly sie wybuchy, ktorymi patriotycznie nastawieni sasiedzi swietowali niepodleglosc. Czy probowaliscie kiedys uspic dziecko przy akompaniamencie fajerwerkow? "Spij dziecinko, moja mala, czas na ciebie juz" -spiewalam Stokrocie szeptem, a tu co chwila wielkie BUM odbijalo sie donosnym echem po okolicznych kamienicach. Nie polecam. I nagle tesknie za spokojnym, czystym, zielonym, niemieckim miasteczkiem G.

4 comments:

  1. To mieliście powitanie:) Przy akompaniamencie fajerwerków jeszcze Chłopca nie próbowaliśmy usypiać ale swego czasu Chłopca usypiał szum suszarki i odkurzacza:) Pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. U nas huczalo 3 dni przed i przez caly 4...No ale usypialam tylko siebie - momentami bylo ciezko ale to pewnie dlatego, ze mi nikt nie spiewal ;)
    Fajnie, ze juz jestescie w domu! Welcome Back:)

    ReplyDelete
  3. No to niezłe mieliście przywitanie :)
    My siedzimy w oknie i patrzymy na fajerwerki w święto Diwalii, nie nie da się spać i nikog usypiać:)

    ReplyDelete
  4. Noce juz sa spokojne, ale dalej przestawiamy sie na amerykanski czas...Zyje na ogromych ilosciach kawy!

    ReplyDelete