Wednesday, May 30, 2012

sleepless in New York

Ten post to akt desperacji. Nie moge zmusic Stokroty do zasypiania. Chodze na rzesach co wieczor. Zazwyczaj zasypiala sobie spokojnie w lozeczku podczas gdy ja na kanapie obok czytalam ksiazke (moja ksiazke, nie jej). A nagle nie. Stokrota wypija mleko, wstaje i jest gotowa do walki. Chodzi po lozeczku, biega, tanczy, krzyczy, w koncu placze. Wyglada jakby nie wiedziala co ma robic, ze powinna zasnac. Wszystkiego probowalam: czytac jej, spiewac,  polozyc sie z nia do lozeczka (tak, jej lozeczka!), wziac ja ze soba do lozka, kompletnie ja ignorowac, tlumaczyc jej, prosic, kazac. Nic. Wyglada jakby nie kumala o co mi do cholery chodzi. Caly cyrk trwa od 20.00 do 23.00. Nigdy nie probowalismy metody zeby zostawic ja sama w pokoju i "dac sie wyplakac". Jakos nie pasuje mi to. Ale jestem tak zdesperowana ze moze sprobuje. Obawiam sie ze to nie zadziala, ze bedzie tak dlugo ryczec az zwymiotuje. Druga opcja to powiedziec w przedszkolu zeby jej nie dawali spac po poludniu - ale nawet nie wiem czy jest taka procedura, bo niby co ma Stokrota robic jak inne dzieci spia?

Saturday, May 26, 2012

siusiu mamusiu

Mamamamamamama! Przywitala mnie Stokrota na lotnisku, poczym pobiegla robic eksploracje meskiej toalety, gdzie wlasnie przebywal Luby.  Nie wiedzialam co zrobic: gonic za nia, czy pozwolic Lubemu ja przejac. W koncu stwierdzilam ze w toalecie nie zginie, i umiejscowilam sie strategicznie czekajac przy wejscu. Po dluzszej chwili wyszli oboje, po jak sie okazalo, obszernym wykladzie Lubego dla corki na temat roznicy miedzy urynalem a toaleta. Stokrocie i tak to rybka, bo nawet do nocnika sie jeszcze nie przekonala. Stoi u nas w lazience i co go mijam to obiecuje sobie ze juz jutro, na pewno rozpoczniemy trenigi siusiania. Ale chyba musze kupic sobie jakis poradnik jak to robic, bo zupelnie nie mam pomyslu.

Monday, May 21, 2012

wreszcie w peszcie

W Peszcie jestem, fajnie mi tutaj. Tylko dlaczego spacerujac sobie po romantycznych uliczkak dookola Bazyliki  natknelam sie na trojke panienek z Zespolu Szkol Zawodowych w Tczewie, z blond wloskami, w super ciasnych jeansach i bluzkach z cekinami? Spiewalo sobie toto tercetem zgodym:
"Pamietasz to miejsce, w piwnicy u dziadka,  tam calowalismy sie pierwszy raz, tratata, lalala".

Saturday, May 12, 2012

pieprz i wanilia

Rozne rzeczy sie u nas dzieja. Znalazlam na dywanie gore popiolu. Patrze, patrze, a w mozgu mi neurony nie stykaja. Skad popiol na dywanie? Pieca nie mamy. Pozaru nie bylo. Sroda popielcowa dawno za nami. Dopiero widok Stokroty biegajacej wesolo z otwarta pieprzniczka rozjasnil mi w glowie. To nie popiol, to wystarczajaca ilosc pieprzu by doprawic hektolitry kapusniaku (bo ja kapusniak z pieprzem lubie, taka dygresja). A tymczasem pieprz skonczyl w odkurzaczu, ku glosnemu niezdadowoleniu poczatkujacej kucharki. 
Widzialam chinska Matke Tygrysice. Naprawde, myslalam do tej pory ze przedstawione w tej ksiazce stereotypy przejaskrawione sa pod publiczke. Do momentu kiedy poszlam ze Stokrota do tajskiej knajpki na male conieco, a przy stoliku obok rzeczona Tygrysica rozwiazywala z szescioletnim synkiem zadanie domowe. To bylo tak okropne, ze az mi sie zle wspomina. Ona na niego SYCZALA, robila sarkastyczne uwagi, wysmiewala bledy, i grozila, a wszystko z tak wscieklym wyrazem twarzy, jak CEO reprymendujacy pracownikow. Zimna suka. Ten chlopczyk mial szesc lat. I plakal. Reka mu sie trzesla ze strachu. Siapal nosem, bal sie jej odpowiedziec, i bal sie cos znowu zle napisac. Naprawde, bylam taka zdumiona, ze az nie wiedzialam co robic. Apetyt mi odebralo. Zastanawialam sie czy moge zadzwonic do social services, albo przynajmniej zwrocic jej uwage. Ale szkoda mi bylo dziecka, a nuz na nim by sie to skupilo. 
Jezeli jestesmy przy matkach, to widzialam tez ostatnio matki Manhatanskie. To specyficzny typ nowojorskich kobiet, mieszkajacych w sasiedztwie Central Parku, i wysylajacych dzieci do przedszkoli za 40,000 dolarow rocznie. W weekendy daja czasami nianiom wolne i spedzaja czas z dziecmi. Obserwowalam glownie z ciekawoscia trendy modowe i wyodrebnilam dwa. Trend pierwszy, to getry (legginsy?) sportowe i buty adidasy. Troche jakby wyjscie z dzieckiem do parku bylo nowym sposobem odbebnienia swoich cwiczen cardio. Efekt troche psuly narzucone na ten zestaw sportowy plaszczyki, np. Burberry. Typ drugi to jeansy waziutkie do pol lydki, tenisowki albo baletki, i zakiecik wciety w pasie. Wszystkie rzeczone kobiety maja rozmiar 0. Wiecej obserwacji nie mialam, bo wiekszosc kobiet to i tak byly nianie, murzynskie, latynoskie albo filipinskie. Poza tym zajeta bylam nadzorowaniem Stokroty, ktora babrala sie w piasku przy uzyciu mojego papierowego kubka po kawie. Panie nianie patrzaly na mnie z politowaniem, znad plastikowych wiaderek i lopatek firmy Melissa and Doug. Panie manhatanskie patrzyly z politowaniem na moje sztruksy dzwony i sandaly havaiany. Stokrota patrzyla na mnie z wielkim usmiechem znad gory piachu - i tylko to sie liczy!

Wednesday, May 9, 2012

dama byc

Stokrota wchodzi w faze wybierania sobie ubran. Jak sie jej cos nie podoba, to nie chce zalozyc i jest protest. Nalezy wtedy podetknac jej dwie inne rzeczy i ma sama dokonac wyboru - to pedagogika od podstaw. Dzisiaj znalazla w szafie swoj stary sweterk z wieku okolo 8 miesiecy. Uparla sie ze mam go jej zalozyc. Siegal jej gdzies do pach i sie nie dopinal, a rekawy byly do lokci. Stokrota byla jednak niezmiernie z siebie zadowolona, pokazala mi ze mam tez zalozyc sobie kurtke i isc z nia na spacer. Niestety nie moglam sie zgodzic na ten projekt, poniewaz byla osma wieczorem, co wywolalo wzburzony protest okupiony litrami lez. Tak a propos- sweterek byl rozowy. Mam nadzieje ze to przypadek.
Pani w przeszkolu zrobila Stokrocie kukuryku na czubku glowy, bo, jak mi powiedziala, miala tylko synow i lubi sie bawic dziewczynkami. Dziwne ze Stokrota nie protestowala, bo mi ledwo daje wyszczotkowac wlosy. Jak tylko doszla do domu to gumke z wlosow sciagnela. Dala ja mi laskawie zebym ja sie ustroila, ale efekt koncowy jej nie zadowolil. Zarzadala zebym zalozyla gumke Piklowi na ogon, co okazalo sie byc pomyslem niezmiernie zabawnym dla dwoch uczestnikow projektu, natomiast bardzo niezabawnym dla tego trzeciego, z ogonem. Jak juz Pikiel zerwal z siebie gumke, zasugerowalam delikatnie ze moze Stokrota pozwoli mi zrobic jej kucyki. Marne szanse. Zdecydowala ze najlepszym miejscem na noszenie gumki frotki jest pasek od spodni. Kazala mi ja tam zapetlic, i tak sobie chodzia bardzo z siebie zadowolona. 

Monday, May 7, 2012

krecik

Stokrota co rusz zadziwia nas jakims nowym slowem, o ktorego istnieniu (w jej wokabularzu) nie mielismy pojecia. Wczoraj bujalismy sie na hustawce, a obok jedna mama usilnie probowala przekonac placzacego synka ze juz czas do domu. Stokrota popatrzyla sobie, popatrzyla, a potem oglosila "cry!" W sobote zas bylismy na urodzinach kolejnego dwulatka, gdzie dowieziono pizze. Mysmy, jako zywo, pizzy nigdy jej nie dawali, jakos sami rzadko jemy. A tu Stokrota jak tylko zobaczyla danie, wrzasnela uradowana "pizza!". Niestety, angielski kompletnie dominuje te sporadyczne przejawy jezykowe. Z polskich tylko ostatnio sie nauczyla "baja", bo w chwilach desperacji puszczam jej kreskowki. Swoja droga dostalismy od znajomego filmy z krecikiem, ktorego bardzo polecal, bo jest w zasadzie bajka niemowiona, poza zwyczajowym "ach, jo!". A znajomy ma dziecko wegiersko-rosyjskie, wiec tez mu taki niemy krecik odpowiadal. Smieszne jest tylko to, ze na plytce tytuly bajek sa mowione przez lektora po wegiersku (np. kisvakond), pisane po niemiecku (np. Maulfurf), zas sam krecik od czasu do czasu zagada po czesku (tam! tam! mami!). Nie wiem kto ta plytke produkowal, ale mozna jeszcze wybrac wersje rumunska:)

Thursday, May 3, 2012

matury

Matury ida. Spojrzalam sobie na pierwsza strone GW i zaczelam nostalgicznie wspominac mature. W zasadzie malo z matur pamietam, oprocz stresu. Duzo nauki, bo liceum prestizowe bylo i bardzo nas straszyli. Pamietam spacery z mama i dwoma psami, w przerwach od nauki i lezenie na lace w majowym sloncu, marzac o wakacjach. A przed kazdym egzaminem zjadalam sobie Snickersa. Na diecie wtedy bylam, ale stwierdzilam ze matura to dobra wymowka, bo mozg potrzebuje glukozy:) Najbardziej sie chyba balam przed ustnym z niemieckiego. Pamietam ze przez caly rok jezdzilam na korepetycje, ktore nic mi nie daly, bo zupelnie glowy do tego jezyka nie mialam. I przed matura wykulam na pamiec kilka roznych historyjek, ktore pasowalyby do opowiastki na kazdy temat. Brrr, jak dobrze ze czas wszelkich egzaminow mam juz za soba!Teraz to ja egzaminuje:) Troche mi zal Stokroty ze te wszystkie szkolne sprawy ma jeszcze przed soba. Ja tam nie bylam zbyt szczesliwa ani w podstawowce, ani w szkole sredniej. Za najfajniejszy czas w zyciu uwazam ten po skonczeniu dwudziestukilku lat, po studiach. Wlacznie z czasem obecnym, kilka lat po trzydziestce.