Monday, October 10, 2011

spowiedz matki

Dzien Kolumba sie obchodzilo. Jablka sie zbieralo. Dynie sie wybieralo. W zasadzie nie, dyni sie nie wybieralo bo mini dynka kosztowala na farmie dziesiec dolarow, a w supersamie dwa. Ale malowniczo te dynie lezaly na trawie, nie ma co, obsiadlo je stadko dwulatkow jak kolorowe wroble i te dynie z wielkim wysilkiem przenosily z miejsca na miejsce. Stokrota nie wygladala na obrazona ze traci te lokalna rozrywke, pewnie przypomniala sobie swoja przygode sprzed roku. Rok temu matka zafascynowana uroda swojego niemowlaka i pragnaca przekazac ja swiatu w formie a la Anne Geddes upozowala Stokrote na dyni. Niestety, Stokrota nie opanowala jeszcze umiejetnosci siedzenia (w zasadzie, jak napisalam poprzednio, nigdy jej nie opanowala), i wywinela fikolka przez glowe. Luby nie odzywal sie do mnie przez caly dzien, oskarzajac o idiotyzm i perrorujac o przyszlych, tymczasowo ukrytych, skutkach tego upadku. Jako ze minal rok, a skutki sie nie uzewnetrznily, sprawe mozemy chyba uznac za zamknieta. A oto czteromiesieczna Stokrota przed fikolkiem.


A tak nawiasem mowiac, piszac o dyniach czuje sie jakbym o cudzym dziecku pisala. Ciekawe dlaczego?:)

2 comments: