Saturday, April 21, 2012

O fryzjerze

 Moj pierwszy "ulubiony" fryzjer jest tuz za rogiem mojej ulicy. Nigdy nie mialam "swojego" fryzjera, jak niektore znajome ktore chodza "tylko do pani Basi" albo "pani Joli ktora cudownie dobiera kolor". Ja mialam na fryzjera taki sposob, ze jak mnie naszla fantazja, to wchodzilam do pierwszego lepszego, nawet bez umawiania sie na wizyte. Rozne byly tego efekty, ale ja tam specjalnie prozna nie jestem - a wlosy odrosna. Ale teraz mam na rogu fryzjera, nazywa sie Giuseppe i jest, tak, zgadliscie, Wlochem. I on jako pierwszy ZROZUMIAL o co mi chodzi:) Zakumal ze nie chce modnie, chce wygodnie. Wydaje mi sie ze sie z moim wyborem nie zgadza, zwlaszcza jak nalegam zeby jeszcze krocej ("Madonna! Bedziesz wygladala jak mezczyzna! ).  Ale tnie tak jak ja chce. Jedyny problem z nim jest taki, ze po kazdej sesji uklada mi wlosy pieknie, i jest z siebie bardzo dumny. Ale oczywiscie nastepnego dnia, i kazdego nastepnego, ja wlosy myje i zostawiam samym sobie. I kazdego dnia idac do miasta musze przejsc kolo salonu Giuseppe, ktory albo wyglada przez okno, albo jak jest cieplo stoi na zewnatrz. I patrzy Z WYRZUTEM na moje wlosy. Mowie mu ciao!, a potem oddalajac sie czuje jego pelen dezaprobaty wzrok na swojej glowie. Ale to nic. I tak go kocham!


2 comments:

  1. Ach, Giuseppe :))
    Tez nigdy nie mialam swojego fryzjera...i rzadko trafialam na kogos, kto zakumal, jakie chce miec ciecie.

    ReplyDelete
  2. Haha odważna jesteś:) Ja przyznaje od 10 lat ścianam się tylko i wyłącznie u swojej Madzi (oczywiście w PL:)- pierwsza fryzjerka od której wyszłam w pełni zadowolona i której wcale nie musiałam tłumaczyć co chciałabym mieć na głowie a było dokładnie to, czego oczekiwałam!:D Od tamtej pory jestem jej wierna i staram sie tak kombinować żeby przynajmniej raz na 2-3 m-ce odwiedzać swoje polskie miasto a przy okazji i Madzię...:) Pozdrawiam!

    ReplyDelete